Były tanie bilety na „wizir” więc się skusiliśmy (kupione z resztą z pomocą jednego z Forumowiczów – jeżeli ktoś chce namiar mogę podać – priv, bo tutaj chyba nie bardzo). Przylot w piątek wieczorem. Kupiliśmy bilety T-10 (cena 10,30 EUR, uwaga: wszystkie automaty, w których kupowaliśmy nie przyjmowały banknotów 50 EUR:!:).
Z lotniska pociągiem Renfe w kierunku Mataro na Clot i dalej metrem do "spalni" (metro kursuje co 2 do max. 5 minut). Ok. 21 byliśmy w pokoju, rzuciliśmy torby i na miasto. Metro i kierunek na Sagrada Familia (po drodze w metrze „folklor” – bójka kobiety w ciąży z jakimś gościem – zaciągnięty hamulec awaryjny i przymusowy postój jakieś 10-15 minut ). Po wyjściu z metra pierwsze rozczarowanie – Sagrada nieoświetlona. Więc z powrotem do metra i na Ramblę - tutaj też rewelacji nie było.
Po drodze Plaça Reial, doszliśmy do Columbusa i z powrotem spać. Rano pobudka i do Sagrady. Z zewnątrz, z dalszej odległości nie robi wielkiego wrażenia – co innego wewnątrz, ale o tym poźniej… Kolejka dosyć długa, ale po ok. 10 minutach byliśmy przy kasie. Wstęp: 14,80 EUR.
Po wejściu do środka WOW (albo łał jak kto woli). Pierwszy kościół z którego nie chciało mi się wyjść. Spędziliśmy tam 2 godziny.
Krótka wizyta w części opisującej skąd Gaudi brał pomysły na swoje dzieła – okazuje się, że to mądry facet był.
Po wyjściu szybkie spojrzenie na kościół z zewnątrz…
…i metrem na Plaça de Catalunya.
Pieszo na La Rambla.
Obowiązkowy punkt wizyty: targ La Boqueria.
Z naprzeciwka obserwuje nas Marylin Monroe
;)
Sam targ to mnóstwo wszelkiego rodzaju artykułów. Uwagę przykuwają szynki, kiełbasy no i owoce morza wszelkiego rodzaju (jakże u nas tego brakuje).
Na tyłach targu jest restauracja/bar. Obsługa uwija się jak w ukropie (bardzo przyjaźni i uprzejmi). Menu del dia to: przystawka, danie główne i deser. Cena: 16,50 EUR bez piwa/wina (razem z TAX'em). Gdzie indziej można zjeść taniej, ale było naprawdę smaczne (kelnerka zapewniała, że wszystko świeże z targu – i tak smakowało).
Po obiedzie spacerkiem do Dzielnicy Gotyckiej - Barri Gòtic - kierujemy nasze kroki do Santa Maria del Mar. Byliśmy tam ok. godz. 17. Przed drzwiami (zamkniętymi) tablica, że wstęp w piątek, sobotę i niedzielę od 13-17, wstęp 4 EUR (o tym będzie również później). Na drzwiach przedstawieni tragarze z bractwa Bastaixos, kto czytał „Katedrę w Barcelonie” (La catedral del mar) Ildefonso Falconesa, ten wie o co chodzi.
Dalej spacerujemy, po drodze Plaça de la Mercè gdzie kręcono sceny do filmu Pachnidło (targ rybny w Paryżu).
Stąd już blisko do portu i kolumny Kolumba. Chwila odpoczynku na ławeczce z widokiem na morze.
Kolejka linowa na wzgórze Montjuïc.
Ale dlaczego Kolumb pokazuje tam gdzie ja?
Port de Barcelona.
Zaraz obok kolumny mały targ, kilka stoisk, a że lubię płyty winylowe nie mogę się oprzeć – taki mały digging.
Teraz czas na powolny spacerek do katedry z krużgankami. Dość to ciekawe: gęsi jakoby w kościele.
Wnętrze Katedry.
I Katedra oświetlona nocą. Przed katedrą Panowie, którzy (mam wrażenie) sprzedaliby własną matkę, Hadnlują byle czym, na szczęście nie są bardzo natarczywi.
Wracamy do Santa Maria del Mar i tutaj zaskoczenie: brak tablicy z godzinami otwarcia kościoła, kościół otwarty, wstęp darmowy. Z zewnątrz jak i w środku bardzo ładnie.
Kierujemy się w stronę metra – drugie podejście do obejrzenia Sagrady podświetlonej nocą. Tym razem sukces. Z jednej strony podświetlona na żółto…
…z drugiej na biało.
Czas na kieliszek wina w pokoju i sen. Rano pobudka i na pociąg – kierunek Montserrat. Bilet na pociąg FGC (z Plaça d’Espanya) i kolejkę linową AERI – 20 EUR (w obie strony).
Po godzinie jazdy jesteśmy na miejscu, pogoda nie rozpieszcza.
Po drodze na górę podziwiamy widoki.
U góry leje jak z cebra.
Szybko wchodzimy do kościoła. Istnieje tutaj najstarszy chłopięcy chór kościelny w Europie. Chłopcy śpiewają w niedziele o 12:00 (ok. 5 minut) jesteśmy w sam raz.
Do figury Matki Boskiej, tzw "Czarnulki" (La Moreneta) kolejka.
Sama figura. ]
Z tyłu figury jest kaplica, gdzie można się pomodlić - tutaj byliśmy świadkami oświadczyn pewnego Azjaty – udało mu się
;) Po wyjściu można zaświecić lampkę/świeczkę w dowolnej intencji – oczywiście odpłatnie.
Pogoda zmienia się z minuty na minutę. l]
Na górę można wjechać również kolejką szynową (wyboru należy dokonać przy zakupie na pociąg FGC w Barcelonie).
W klasztorze jest również muzeum (Museo de Montserrat) – wjazd 7 czy 8 EUR – nie wchodziliśmy.
kla7 napisał:Dobra praktyczna relacja
:) Banknotem 20EUR dało się zapłacić w automacie, czy trzeba mieć jeszcze drobniejsze?w hiszpanii w ogóle zobaczyć na oczy banknot większy niż 50 euro to jest sztuka tak wiec do drobniejszych zakupów w takich automatach czasem jest właśnie takie zastrzeżenie.
kla7 napisał:Dobra praktyczna relacja
:) Banknotem 20EUR dało się zapłacić w automacie, czy trzeba mieć jeszcze drobniejsze?w większości tak, ew zawsze można kartą zapłacić
Fafikdog napisał:Temperatura powietrza pomiędzy 10 a 16 stopni.Płacić można było kartą oraz wszystkimi banknotami oprócz 50-500Jak na styczeń to miałeś ciepło. Fajna relacja
:)
To widze ze bylismy w Barcelonie w podobnych dniach.Co do wjazdu na Arenas de Barcelona to te 2 euro trzeba bylo mi dac. To jest typowe nabijanie turystow w butelke. Po wejsciu do srodka mozna na ten sam taras wjechac wewnetrzna winda i schodami ruchomymi za darmo
:)Boisfarine, Rambla jest pusta tylko za dnia. Wieczorami mimo stycznia i zimna są tłumy.
Wracałem przez Barcę z Majorki w zeszłym roku pod koniec stycznia i nieźle wymarzłem!
;) Myślę, że trzeba to wziąć pod uwagę. Z innej beczki - zrobiłem niemalże identyczne zdjęcie w środku katedry.
;)
Moje komentarze: zamiast T10 - barcelona Transport Pass ( tak samo wliczony przejazd z lotniska pociagiem - mozna kupic 2,3,4 czy 5 dniowy). Nielimitowane przejazdy metrem, tramem, autobusami itp. Atrakcje kupowac na stronie internetowej Barcelona Turisme http://www.barcelonaturisme.com/ zawsze troche taniej i po bilety nie trzeba stac w kolejkach. Tibidabo - najlepsze widoki na Barcelone. Warto odwiedzic Barcelonskie ZOO.
Byłem w Barcelonie w lipcu zeszłego roku i też spacerowałem po Park Guell ale z tego co kojarzę to wstęp do parku jest bezpłatny. Za co więc płaciłeś 8 euro jeśli można wiedzieć?
Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)
van napisał:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)Zalezy czego szukasz i jakimi wskazowkami sie kierujesz przy zwiedzaniu. Bylem tam ostatnio przez tydzien. Ani chwili sie nie nudzilem i ani zlotowki nie wydalem na zadne wstepy. Barcelona jest super
:)
van napisał:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:) Zastanawiam się, co, wobec powyższego tekstu, mogłoby Cię zainteresować???
;) Jakie miasta, atrakcje, style, zabytki?... No, chyba, że już znasz cały świat... Pozdrawiam
:)
van napisał:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)Hmm.. co do Paryża to nawet się zgodzę, ale jeżeli chodzi o Barcelonę to mam zupełnie odmienne zdanie. Może i tania nie jest, ale ma wiele do zaoferowania i w 1 dzień to faktycznie niewiele zobaczysz, wrócisz i... powiesz, że jest przereklamowana:)
van napisał:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)a które duże miasto takie nie jest?bcn ma te przewagę, że jest piękna, czysta, tańsza i jest sens jechać za miasto. nie śmierdzi moczem tak jak w paryzu, nie boisz się przejeść przez ulice jak w rzymie, ładniejsza pogoda niż w berlinie... czego chcieć więcej?no ale, to jak tam już będziesz to pójdź do informacji turystycznej i powiedz, że powinni wprowadzić jakieś tańsze bilety dla ludzi ze wschodu
:mrgreen:
Fafikdog napisał:Musieliśmy wybrać:Tibidabo albo Montjuïc.Tibidabo będzie następnym razem
;)Polacam Talaia na Tibidabo
:) lepszych widokow nie znajdziesz
:) Park Guell jest platny od pazdziernika mozna wejsc wszedzie poza glownym budynkiem i tarasami.
van napisał:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)Zdecydowanie się nie zgadzam. Byłam i w Paryżu i w Barcelonie i o ile ten pierwszy już nie wchodzi w zakres moich planów podróżniczych, to Barcelona a i owszem! Paryżem byłam rozczarowana ( tzw. syndrom paryski
:) ) natomiast Barcelona mnie zachwyciła i na pewno wybiorę się tam i w tym roku.
Quote:Lecę do Barcelony 5 lutego, będę tam miał jeden dzień na przesiadkę, więc wyskoczę na miasto zobaczyć centrum. Ale z tego co widzę, to jest chyba tak samo przereklamowana jak Paryż, kilka zabytków, cholernie drogie wejściówki na wszystko i pewnie czysta komercja. Jeden dzień zdecydowanie wystarczy
:)Jeżeli to nie prowokacja, to bardzo się mylisz...Jedno z fajniejszych miejsc i mające coś do zaoferowania praktycznie dla każdego typu turysty... Dla jednych sztuka dla drugich architektura dla trzecich klimat dla następnych zabawa dla jeszcze następnych sport i tak dalej... Nad morzem ale i niedaleko w góry okolice też ciekawe i tak dalej...Z chęcią będę tam wracał mimo że już sporo tam zobaczyłem...
krymek napisał:Fafikdog napisał:Temperatura powietrza pomiędzy 10 a 16 stopni.Płacić można było kartą oraz wszystkimi banknotami oprócz 50-500.Jak na styczeń to miałeś ciepło. Fajna relacja
:)To nam jeszcze lepsza pogoda się udała, a byliśmy zaledwie kilka dni po Was 22-27 stycznia , temp. 17-21 i słońce, słońce, słońce.W wolnej chwili i ja wrzucę fotki... może mniej zabytków na zdjęciach, więcej plaży, bo to już nasz kolejny pobyt w Barcelonie.Jakość fotek nie najlepsza, bo zdjęcia robione telefonem.
namteH napisał:no ale, to jak tam już będziesz to pójdź do informacji turystycznej i powiedz, że powinni wprowadzić jakieś tańsze bilety dla ludzi ze wschodu
:mrgreen:dobre
:D zgadzam sie z przedmowcami, to miasto ma tak wiele do zaoferowania, ze tylko ignorant powie, ze nie ma tam kompletnie nic ciekawego
;)
INQA napisał:Lecę za 3 tygodnie i sądząc po tej relacji, chyba wypada wziąć bikini
:-)Ale pogoda !spokojnie!styczeń i luty i gdzieś tak do polowy marca to najzimniejsza część roku!
Przylot w piątek wieczorem. Kupiliśmy bilety T-10 (cena 10,30 EUR, uwaga: wszystkie automaty, w których kupowaliśmy nie przyjmowały banknotów 50 EUR:!:).
Z lotniska pociągiem Renfe w kierunku Mataro na Clot i dalej metrem do "spalni" (metro kursuje co 2 do max. 5 minut). Ok. 21 byliśmy w pokoju, rzuciliśmy torby i na miasto. Metro i kierunek na Sagrada Familia (po drodze w metrze „folklor” – bójka kobiety w ciąży z jakimś gościem – zaciągnięty hamulec awaryjny i przymusowy postój jakieś 10-15 minut ).
Po wyjściu z metra pierwsze rozczarowanie – Sagrada nieoświetlona.
Więc z powrotem do metra i na Ramblę - tutaj też rewelacji nie było.
Po drodze Plaça Reial, doszliśmy do Columbusa i z powrotem spać. Rano pobudka i do Sagrady.
Z zewnątrz, z dalszej odległości nie robi wielkiego wrażenia – co innego wewnątrz, ale o tym poźniej…
Kolejka dosyć długa, ale po ok. 10 minutach byliśmy przy kasie.
Wstęp: 14,80 EUR.
Po wejściu do środka WOW (albo łał jak kto woli). Pierwszy kościół z którego nie chciało mi się wyjść. Spędziliśmy tam 2 godziny.
Krótka wizyta w części opisującej skąd Gaudi brał pomysły na swoje dzieła – okazuje się, że to mądry facet był.
Po wyjściu szybkie spojrzenie na kościół z zewnątrz…
…i metrem na Plaça de Catalunya.
Pieszo na La Rambla.
Obowiązkowy punkt wizyty: targ La Boqueria.
Z naprzeciwka obserwuje nas Marylin Monroe ;)
Sam targ to mnóstwo wszelkiego rodzaju artykułów.
Uwagę przykuwają szynki, kiełbasy no i owoce morza wszelkiego rodzaju (jakże u nas tego brakuje).
Na tyłach targu jest restauracja/bar. Obsługa uwija się jak w ukropie (bardzo przyjaźni i uprzejmi). Menu del dia to: przystawka, danie główne i deser. Cena: 16,50 EUR bez piwa/wina (razem z TAX'em). Gdzie indziej można zjeść taniej, ale było naprawdę smaczne (kelnerka zapewniała, że wszystko świeże z targu – i tak smakowało).
Po obiedzie spacerkiem do Dzielnicy Gotyckiej - Barri Gòtic - kierujemy nasze kroki do Santa Maria del Mar.
Byliśmy tam ok. godz. 17. Przed drzwiami (zamkniętymi) tablica, że wstęp w piątek, sobotę i niedzielę od 13-17, wstęp 4 EUR (o tym będzie również później).
Na drzwiach przedstawieni tragarze z bractwa Bastaixos, kto czytał „Katedrę w Barcelonie” (La catedral del mar) Ildefonso Falconesa, ten wie o co chodzi.
Dalej spacerujemy, po drodze Plaça de la Mercè gdzie kręcono sceny do filmu Pachnidło (targ rybny w Paryżu).
Stąd już blisko do portu i kolumny Kolumba. Chwila odpoczynku na ławeczce z widokiem na morze.
Kolejka linowa na wzgórze Montjuïc.
Ale dlaczego Kolumb pokazuje tam gdzie ja?
Port de Barcelona.
Zaraz obok kolumny mały targ, kilka stoisk, a że lubię płyty winylowe nie mogę się oprzeć – taki mały digging.
Teraz czas na powolny spacerek do katedry z krużgankami. Dość to ciekawe: gęsi jakoby w kościele.
Wnętrze Katedry.
I Katedra oświetlona nocą. Przed katedrą Panowie, którzy (mam wrażenie) sprzedaliby własną matkę, Hadnlują byle czym, na szczęście nie są bardzo natarczywi.
Wracamy do Santa Maria del Mar i tutaj zaskoczenie: brak tablicy z godzinami otwarcia kościoła, kościół otwarty, wstęp darmowy. Z zewnątrz jak i w środku bardzo ładnie.
Kierujemy się w stronę metra – drugie podejście do obejrzenia Sagrady podświetlonej nocą. Tym razem sukces. Z jednej strony podświetlona na żółto…
…z drugiej na biało.
Czas na kieliszek wina w pokoju i sen. Rano pobudka i na pociąg – kierunek Montserrat. Bilet na pociąg FGC (z Plaça d’Espanya) i kolejkę linową AERI – 20 EUR (w obie strony).
Po godzinie jazdy jesteśmy na miejscu, pogoda nie rozpieszcza.
Po drodze na górę podziwiamy widoki.
U góry leje jak z cebra.
Szybko wchodzimy do kościoła. Istnieje tutaj najstarszy chłopięcy chór kościelny w Europie. Chłopcy śpiewają w niedziele o 12:00 (ok. 5 minut) jesteśmy w sam raz.
Do figury Matki Boskiej, tzw "Czarnulki" (La Moreneta) kolejka.
Sama figura.
Z tyłu figury jest kaplica, gdzie można się pomodlić - tutaj byliśmy świadkami oświadczyn pewnego Azjaty – udało mu się ;)
Po wyjściu można zaświecić lampkę/świeczkę w dowolnej intencji – oczywiście odpłatnie.
Pogoda zmienia się z minuty na minutę.
Na górę można wjechać również kolejką szynową (wyboru należy dokonać przy zakupie na pociąg FGC w Barcelonie).
W klasztorze jest również muzeum (Museo de Montserrat) – wjazd 7 czy 8 EUR – nie wchodziliśmy.